ME
Hmmm...
Opis samego siebie może być wyzwaniem. Nasuwa się bowiem wiele wątpliwości związanych z celowością tego zabiegu. Bo w sumie na co to komu i po co. I w ogóle czy ja tego chcę? To proces myślowy, który pojawił się w mojej głowie tworząc tę podstronę. Dlatego też, dzielę się tym tutaj. Ostatecznie ustaliłam sama ze sobą, że skoro pojawia się przycisk "me" to z szacunku dla tych, którzy poświęcają ten ułamek sekundy swojego życia by tu zaglądnąć skrobnę parę faktów.
Zostałam przywołana na ten świat i w tym wymiarze w 1974 roku. Ciekawa jestem jakie to skojarzenia dla czytającego ma ten rocznik. Niewątpliwie, wykorzystując umiejętności matematyczne możemy razem zauważyć, że 1974 rok wchodzi w drugie półwiecze swojego istnienia. Zapewniam, że nie jest to bez znaczenia :).
Pół wieku. Jak? Na ten moment i na tę chwilę pewność mam co do tego, że czas nie ma granic przyzwoitości. Dał mi pstryczka w nos i po prostu się ze mnie śmieje. Czuję go pod skórą, już nie mówiąc o tym co na skórze widzę :). W neuronach mojego mózgowia tlą się dymki czatu z treścią "A nie mówiłem, że tak będzie?".
Dzieciństwo z kluczem na szyi, burzliwy okres nastoletni, powolny proces myślowo-stabilizujący w okresie pierwszych studiów, macierzyństwo połączone z pierwszą pracą, przełom życiowy po 30-tce, własne przedsiębiorstwo prowadzone z drugą połówką życia do dziś, strata rodziców. Ciach, prach. Dzień dobry i mamy dziś! Minęło, ale wiele się wydarzyło. Ogrom doświadczeń, przeżyć. Tych pozytywnych i całkowicie niechcianych.
W trakcie tej drogi, pojawił się niespodziewany impuls. Chodźmy pobiegać! Tak po 40-tce jak strzelił mi kręgosłup i byłam zmuszona przeleżeć 48h w pozycji embrionalnej, doszłam do wniosku, że coś trzeba z tym ciałem robić. I być może, gdyby mnie tak nie złamało to dziś by się tak nie biegało :).
Bieganie z grupą, pierwsze półmaratony, maratony i pierwsze ultra :). Bezgraniczna ilość endorfin, trwałe przyjaźnie, wsparcie w grupie, czyszczenie mózgu i stan zen na "n" kilometrze. To daje moc, pozwala trzymać się obranego kierunku, realizować cele i marzenia. To pozwala mi żyć i oddychać...
Dobrze czuję się w biegać średniodystansowych. Na to pozwala mi mój organizm. Jak przeginam to dostaję bana i muszę odpoczywać. Zachodzi samoregulacja w przyrodzie ;). Kocham teren i góry. Im więcej czasu i im dłuższy bieg tym więcej szczęścia. Ten czas, który mam tylko dla siebie - to odpoczynek, to relaks w bólu radości. Przestrzeń i przyroda napełniają moje komórki życiodajną energią. Gdy wychodzę do lasu integruję się z otoczeniem. Znikam. Wyobraź sobie, że zamykasz oczy w środku lasu, biegniesz, czujesz wiatr na twarzy, otwierasz ramiona i dajesz się połączyć, wciągnąć w biliony połączeń materii i nie materii, która Cię otacza...
Ps. Zapewniam Cię - nic nie palę na te haluny ;) to tak po prostu jest :).
W świecie filmowym to jak połączenie z drzewem Aiwa czy wejście do Matrixa. Te przeżycia w bieganiu przekraczają dla mnie granice ludzkiej wyobraźni, dają przedsmak tego, co mogłoby być dla możliwe, gdybyśmy tylko potrafili lepiej zrozumieć i wykorzystać niewidoczne więzi, które nas łączą. A ponadto...wyobraź sobie, że wracasz z biegu zmęczony, obolały i przeszczęśliwy. I po chwili wytchnienia planujesz, kiedy następny start :).
Te kontynenty. Tak - to taki pomysł by przebiec ultramaraton na każdym kontynie. Istnieje na świecie klub 7 Ultra Continents Club, który skupia tych, co mają takie marzenia. I mogą być to także półmaratony, maratony, ale także ultra. Wyznając zasadę im dłużej tym lepiej, wybór formy biegu nie budzi żadnych wątpliwości :). Zadasz pytanie - ale po co? Bo spędzam czas z drugą połówką zwiedzając świat, bo trenuję do biegu z ludźmi, którzy dają mi pozytywną energię, bo mogę zrobić coś dla siebie, bo taki chcę po sobie zostawić ślad! To kilka powodów. Jest ich oczywiście jeszcze więcej.
Ta mikrostrona ma za zadanie uwiecznić jedną z moich pasji jaką jest bieganie. A pasje mam różne :) - na przykład uwielbiam się uczyć. Mimo rocznika '74, kończę w chwili obecnej kolejne studia - obecnie prawo i nie zamierzam się zatrzymywać. W planach aplikacja radcowska a na emeryturze dla "spokoju", jak możliwości intelektualne na to pozwolę widzę się jako asystent sędziego :).
I tak przez to życie "pół żartem pół serio" biegnę z uśmiechem na twarzy.
Dziękuję za wizytę na tej stronie!